Marek obudził się z potężnym kacem. Właściwie był jeszcze
trochę pijany. Rozejrzał się po pokoju szukając piwa bezalkoholowego. Strasznie
go suszyło, a nie chciał zaczynać poranka od wlewania w siebie kolejnych
procentów. W sumie nawet nie wiedział, która jest godzina, z za zasłon
dochodziło słabe światło. Wyglądało na to, że jest wcześnie rano, ale równie
dobrze mogło dochodzić południe, a niebo po prostu zakrywały chmury.
Zaczął po omacku szukać telefonu. Zazwyczaj kładł go, a
raczej rzucał gdzieś na łóżku. Nie pamiętał momentu, w którym się położył.
Właściwie pamiętał pierwsze dwa piwa, które
wypił, reszta ukrywała się pod bólem głowy i zamroczeniem. Wreszcie go znalazł, dochodziła szósta, a więc nie było
tak źle, dzień mu jeszcze nie uciekł.
Powoli usiadł. Spał w bokserkach i podkoszulku, więc
był w stanie się rozebrać przed zaśnięciem, to był dobry znak. Spodnie i
bluza leżały zmięte w kącie, obok szafy, skarpetki w nogach łóżka. Wciąż jednak
nie widział puszki piwa, które przygotował sobie dzień wcześniej. Z tego co
pamiętał postawił ją przy lampce nocnej, ale nie miał co do tego
pewności. Może je wpił wczoraj? I nagle dostrzegł puszkę. Leżała pod
kaloryferem, musiał wstać.
Kiedy zrobił pierwsze kroki, pomyślał, że głowa mu
pęknie, ale pragnienie było silniejsze. Wreszcie triumfalnie uniósł puszkę.
Otworzył ją i wtedy piana prysnęła mu w twarz i zalała dłonie. Przez moment był
zdezorientowany, ale po chwili wlał w siebie sporą zawartość złocistego trunku.
To było wspaniałe uczucie.
Po kilkunastu minutach zaczął dochodzić do siebie. Zdążył
przejrzeć telefon w poszukiwaniu, połączeń, smsów, lub zdjęć, które pomogłyby
odświeżyć wspomnienia. Nie znalazł nic, żadnych śladów. Nie dzwonił po
taksówkę, ale przecież mógł wziąć jakąś stojącą na ulicy i czekającą na
klientów. Obejrzał spodnie i bluzę, były czyste, nic go nie bolało, poza głową
i żołądkiem, ale to było naturalne. Wreszcie zajrzał do portfela. Przed
wyjściem miał ze sobą sto pięćdziesiąt złotych w gotówce, na wszelki wypadek gdyby
nie mógł korzystać z karty. Pieniądze były nietknięte.
Jednak coś przykuło jego uwagę, w przegródce, poza kartą rabatową
do pobliskiej budy z Kebabem, znajdowała się biała wizytówka. Wyciągnął ją i
obejrzał. Papier posiadał dziwną fakturę, to nie był byle jaki produkt. Na
rewersie znajdował się dziwny wzór, który skojarzył się Markowi z drzewem, ale
równie dobrze mógł przedstawiać jakieś abstrakcyjne połączenie linii. Odwrócił
ją powoli, liczył, że informacja na niej zawarta coś mu powie, ale z drugiej
strony, obawiał się, że może dowiedzieć się z niej czegoś nieprzyjemnego. Na
przykład tego, że wydał gdzieś dużo pieniędzy, albo odwiedził miejsce, z którym
nie chciałby być kojarzony.
Nic z tych rzeczy. Czarną, prostą czcionką było wydrukowane imię i
nazwisko i adres strony internetowej. Filip Niemiejski i www.filipniemiejski.com. Nie mówiło mu to kompletnie nic.
Minęło trochę czasu niż wziął prysznic i doprowadził się do
porządku. Wreszcie usiadł przed laptopem i postanowił zerknąć na stronę na
wizytówce. Strona okazała się surowa, niezwykle minimalistyczna, ale
jednocześnie elegancka. Biel i czerń, podobnie jak na wizytówce, w tle symbol
niby drzewa, żadnych informacji o Filipie Niemiejskim, o tym czym się zajmuje.
Jedynie dwie zakładki. Kontakt, oraz doradztwo.
- Co za
doradztwo? Personalne, kredytowe, co za gość, robi taką stronę? – powiedział do
siebie.
Kliknął zakładkę, która przeniosła
go do nowego okna. Oczywiście nie znalazł tam żadnych konkretnych informacji.
Znów minimalizm i kilka zdań, które nie wyjaśniały prawie nic. Tekst brzmiał:
„Jeżeli znalazłeś się na tej stronie, oznacza to, że otrzymałeś moją wizytówkę
i potrzebujesz porady. Nie krępuj się, zadzwoń pod mój numer, lub wyślij maila,
a ja skontaktuję się z tobą”.
- Co to kurwa
ma być?!
Marek już wiedział co zrobi z
tajemniczą stroną. Zamknął ją i wszedł na facebooka by zerknąć co się dzieje na
świecie i wśród znajomych, był przekonany, że jeśli ktoś reklamuje się w taki
enigmatyczny sposób, to lepiej nie nawiązywać z nim kontaktu. To musiał być
jakiś naciągacz, albo co gorsza, ktoś zajmujący się czymś nielegalnym, a nie
miał zamiaru się wikłać w podobne sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz