Kac Część 4

Marek obudził się z potężnym kacem. Właściwie był jeszcze trochę pijany. Rozejrzał się po pokoju szukając piwa bezalkoholowego. Strasznie go suszyło, a nie chciał zaczynać poranka od wlewania w siebie kolejnych procentów. W sumie nawet nie wiedział, która jest godzina, z za zasłon dochodziło słabe światło. Wyglądało na to, że jest wcześnie rano, ale równie dobrze mogło dochodzić południe, a niebo po prostu zakrywały chmury.
Zaczął po omacku szukać telefonu. Zazwyczaj kładł go, a raczej rzucał gdzieś na łóżku. Nie pamiętał momentu, w którym się położył. Właściwie pamiętał pierwsze dwa piwa, które wypił, reszta ukrywała się pod bólem głowy i zamroczeniem. Wreszcie go znalazł, dochodziła szósta, a więc nie było tak źle, dzień mu jeszcze nie uciekł.
Powoli usiadł. Spał w bokserkach i podkoszulku, więc był w stanie się rozebrać przed zaśnięciem, to był dobry znak. Spodnie i bluza leżały zmięte w kącie, obok szafy, skarpetki w nogach łóżka. Wciąż jednak nie widział puszki piwa, które przygotował sobie dzień wcześniej. Z tego co pamiętał postawił ją przy lampce nocnej, ale nie miał co do tego pewności. Może je wpił wczoraj? I nagle dostrzegł puszkę. Leżała pod kaloryferem, musiał wstać.  
Kiedy zrobił pierwsze kroki, pomyślał, że głowa mu pęknie, ale pragnienie było silniejsze. Wreszcie triumfalnie uniósł puszkę. Otworzył ją i wtedy piana prysnęła mu w twarz i zalała dłonie. Przez moment był zdezorientowany, ale po chwili wlał w siebie sporą zawartość złocistego trunku. To było wspaniałe uczucie.  
Po kilkunastu minutach zaczął dochodzić do siebie. Zdążył przejrzeć telefon w poszukiwaniu, połączeń, smsów, lub zdjęć, które pomogłyby odświeżyć wspomnienia. Nie znalazł nic, żadnych śladów. Nie dzwonił po taksówkę, ale przecież mógł wziąć jakąś stojącą na ulicy i czekającą na klientów. Obejrzał spodnie i bluzę, były czyste, nic go nie bolało, poza głową i żołądkiem, ale to było naturalne. Wreszcie zajrzał do portfela. Przed wyjściem miał ze sobą sto pięćdziesiąt złotych w gotówce, na wszelki wypadek gdyby nie mógł korzystać z karty. Pieniądze były nietknięte.
Jednak coś przykuło jego uwagę, w przegródce, poza kartą rabatową do pobliskiej budy z Kebabem, znajdowała się biała wizytówka. Wyciągnął ją i obejrzał. Papier posiadał dziwną fakturę, to nie był byle jaki produkt. Na rewersie znajdował się dziwny wzór, który skojarzył się Markowi z drzewem, ale równie dobrze mógł przedstawiać jakieś abstrakcyjne połączenie linii. Odwrócił ją powoli, liczył, że informacja na niej zawarta coś mu powie, ale z drugiej strony, obawiał się, że może dowiedzieć się z niej czegoś nieprzyjemnego. Na przykład tego, że wydał gdzieś dużo pieniędzy, albo odwiedził miejsce, z którym nie chciałby być kojarzony.
Nic z tych rzeczy. Czarną, prostą czcionką było wydrukowane imię i nazwisko i adres strony internetowej. Filip Niemiejski i www.filipniemiejski.com. Nie mówiło mu to kompletnie nic.

Minęło trochę czasu niż wziął prysznic i doprowadził się do porządku. Wreszcie usiadł przed laptopem i postanowił zerknąć na stronę na wizytówce. Strona okazała się surowa, niezwykle minimalistyczna, ale jednocześnie elegancka. Biel i czerń, podobnie jak na wizytówce, w tle symbol niby drzewa, żadnych informacji o Filipie Niemiejskim, o tym czym się zajmuje. Jedynie dwie zakładki. Kontakt, oraz doradztwo.
- Co za doradztwo? Personalne, kredytowe, co za gość, robi taką stronę? – powiedział do siebie.
                Kliknął zakładkę, która przeniosła go do nowego okna. Oczywiście nie znalazł tam żadnych konkretnych informacji. Znów minimalizm i kilka zdań, które nie wyjaśniały prawie nic. Tekst brzmiał: „Jeżeli znalazłeś się na tej stronie, oznacza to, że otrzymałeś moją wizytówkę i potrzebujesz porady. Nie krępuj się, zadzwoń pod mój numer, lub wyślij maila, a ja skontaktuję się z tobą”.
- Co to kurwa ma być?!
                Marek już wiedział co zrobi z tajemniczą stroną. Zamknął ją i wszedł na facebooka by zerknąć co się dzieje na świecie i wśród znajomych, był przekonany, że jeśli ktoś reklamuje się w taki enigmatyczny sposób, to lepiej nie nawiązywać z nim kontaktu. To musiał być jakiś naciągacz, albo co gorsza, ktoś zajmujący się czymś nielegalnym, a nie miał zamiaru się wikłać w podobne sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pierwszy post.

Dawno nie pisałem, a lubię to robić. Zdarzało mi się napisać coś, co przypadło komuś do gustu, więc dlaczego się tym nie dzielić? A nóż, k...